Wzięliśmy ślub!

Moje wesele nie było wzorem minimalistycznego przyjęcia, ale myślę, że udało się wprowadzić kilka rozwiązań, które w ostatecznym rozrachunku spodobały się wszystkim. O czym dokładnie mowa?

Początkowo myślałam o ślubie w urzędzie, gdzie obecna byłaby sama najbliższa rodzina i świadkowie. Ten pomysł nie przeszedł jednak u mojego męża i nim się obejrzałam, nasze wesele organizowaliśmy na około 80 osób.

Zaproszenie, obrączki i kwiaty na ślub

Wybór sali

Kręciłam nosem na widok klasycznych sal weselnych z prostymi stołami i komunijnymi narzutami na krzesłach. Na szczęście naszą wymarzoną salę znaleźliśmy bardzo szybko.  Nasze wesele odbyło się w Małym Młynie w Stargardzie w szklarni, gdzie na sali ustawione są okrągłe stoły, a salę oświetlają lampki. 

Sala z godziny na godzinę zyskiwała na klimacie. To, co mnie najbardziej cieszyło to również fakt, że restauracja oferowała kwiaty i dekoracje w cenie.

Dekoracje

Im piękniejsza sala, tym mniej roboty z dekoracjami. W naszej ofercie były świeczki i świeczniki w cenie. Ja dodałam jednak trochę od siebie i teraz widzę, że było to zbędne, bo zarówno dekoracji, jak i kwiatów nikt nie pamięta. Nie żałuję natomiast zrobienia ścianki za sobą, do której wykorzystałam tiul i elektryczne świeczki zawieszone w szklanych bombkach. Cały efekt bardzo mnie zadowolił.

Stół Pary Młodej. Na stole umieszczone są kwiaty, świeczki. Przed ceglaną ścianą widać ściankę, na której zawieszony jest tiul w pomarańczowym i białym kolorze. Na ściance umieszczone są również zwisające bombki/kule, w których tlą się świeczki.
Stargard, Mały Młyn – sala weselna w stylu rustykalnym. Sala w szklarni. Po prawej stronie widać ceglaną ścianą na środku stoją okrągłe stoliki. Z góry zwisają roślinne dekoracje.

Zero atrakcji na weselu

Naszych atrakcji na weselu było równo zero! I przyznam się, że trochę mnie to stresowało. Nie mieliśmy fotobudki, pokazu tańca, barmanów, czy tancerzy z ogniem. Zamiast tego na każdym stole ustawiliśmy zdjęcia z naszymi gośćmi. Miałam nadzieję, że to będzie dobry wstęp do rozmowy i powspominania. Znalezienie fotografii było trochę czasochłonne, ale ostatecznie spodobało się wszystkim.

Zamiast fotobudki postawiliśmy jednorazowe aparaty analogowe na stolikach i poprosiliśmy gości o to, aby w trakcie wesela robili zdjęcia. Już w następnym tygodniu mieliśmy odbitki na naszej skrzynce mailowej. Szczerze? Te zdjęcia są tak autentyczne i rozczulające, że mogę je przeglądać bez końca.

Usługodawcy

Dobre wesele to dla mnie takie, gdzie jest świetna muzyka, dobre jedzenie i najlepsze towarzystwo. Przy takim zestawieniu potrzebny jest też ktoś, kto to wszystko upamiętni. Wspólnie z mężem zdecydowaliśmy się tylko na wodzireja i fotografkę. Bez najmniejszego problemu zrezygnowaliśmy z kamerzysty. O ile, sama lubię oglądać filmy i teledyski ślubne, to wiedziałam, że nie jest nam to potrzebne do szczęścia. Nawet trochę zaśmieszkowałam, że takie filmy to się ogląda tylko na rocznicę i rozwód. Do zdjęć mam jakiś większy sentyment i wiem, że będę do nich częściej wracać.

Trochę więcej warzyw na weselu

Na każdym weselu zawsze jest góra jedzenia, która zostaje. Od samego początku chciałam zminimalizować porcje tak, aby nie marnować jedzenia i nasycić wszystkie brzuchy. Zamiast candy barów (przy których zawsze jestem pierwsza) wybraliśmy tylko kilka ciast. Na naszym weselu było również więcej opcji wegetariańskich niż mięsnych.

Ostatecznie zostało nam około 15 styropianowych pudełek jedzenia, z czego dwa pudełka ciast (najszybciej znalazły się na nie chętni) i dwa pudełka wędlin z wiejskiego stołu (który został zamówiony o 50% mniejszy niż w wersji standardowej).

Suknia z drugiej ręki i dodatki ślubne

Na weselu miałam dwie sukienki, obie z Vinted. Suknie ślubne z salonu w ogóle nie grają mi w duszy. Moją wizytę w takim miejscu nie będę wspominać najlepiej, miałam ochotę stamtąd uciec już po minucie. Z sukienek jestem zadowolona, ale było tam wiele poprawek, kłopotów z pralnią i innych niepotrzebnych problemów. Dzisiaj zdecydowałabym się na uszycie sukienki u krawcowej. Darowałam sobie również welon, podwiązkę, płaszcz i inne „must have” ślubne dodatki.

Jak już pewnie wiecie, nie jestem zbyt sentymentalna, dlatego większość rzeczy już sprzedałam. Zostawiam sobie tylko buty, które były strzałem w dziesiątkę (przetańczyłam w nich całe wesele).

Suknia ślubna z koralikami, zawieszona na oknie.

Minimalistyczne wesele

Nasze wesele nie było w 100% minimalistyczne, ale myślę, że i tak udało się ograniczyć wiele kwestii. Nauczona jednak swoim doświadczeniem, każdej osobie, która chce zorganizować wesele w duchu minimalizmu, mogłabym doradzić kilka kwestii.

Nie musisz robić tak, jak wszyscy. Jeśli uważasz, że zawieszki na alkohol, podwiązka lub prezenty dla gości są zbędną drobnicą, to tego nie rób.

Nie słuchaj innych. Zwłaszcza rodzice mają tendencję do wypowiadania swoich racji. Rozumiem to, bo im też zależy, aby wszystko było pięknie. Pamiętaj jednak, że to jest Wasze wesele. Jeśli czegoś nie chcesz, to nic nie musisz.
Spokojnie, jedzenia na weselu nie zabraknie. Dobrym rozwiązaniem jest zamówić candy bar lub wiejski stół pomniejszony o 50% jego standardowej porcji. Całkiem sporo na tym zaoszczędzisz, a i jedzenia marnuje się mniej.

Zamiast kwiatów pomyśl o jakiejś zbiórce. Bukiety pięknie wyglądają przez tydzień, ale oko pocieszą tydzień, a potem trzeba je wyrzucić. My zrobiliśmy zbiórkę dla psiaków ze schroniska i myślę, że to był bardzo dobry wybór.

Ciężko być obiektywnym co do swojego własnego wesela, ale ja jestem wszystkim zachwycona. Nawet ten drobny nadmiar przedmiotów i jedzenia mnie nie przeraża, bo wiem, że ostatecznie i tak udało się ograniczyć niepotrzebne wydatki, jak i bibeloty.

Bardzo się powstrzymywałam, żeby nie strzelić tutaj elaboratu na dziesięć stron. Mogłabym jednak o tym pisać i pisać, dlatego jeśli macie jakieś pytania, to piszcie śmiało w komentarzach. Może podzielić się również swoim doświadczeniem. Jestem ciekawa, jak to było u Was i z perspektywy czasu, z czego byście zrezygnowali.

Fot. Joanna Kaźmierczak