Bracia Collyer to historia braterskiej miłości, izolacji i szaleństwa. Choroba, która pozbawiła życia dwóch braci, brzmi jak opowieść wyrwana ze stron książki. Niestety, wszystko to zdarzyło się naprawdę. Do dzisiaj historia braci z nowego Jorku uznana jest za przykład najpopularniejszych syllogomanów.

Bracia Collyer – życie, którego każdy pragnął

Homer i Langley Collyer to rodzeństwo, któremu wiele osób mogło zazdrościć. Urodzeni w roku1881 (Homer) i 1885 (Langley) bracia pochodzili z dobrze sytuowanej rodziny. Ojciec chłopców był znanym ginekologiem, kuzynka śpiewaczką operową. Matka wywodziła się natomiast z bardzo szanowanej rodziny. Ich nazwisko i historia rodzinna była startem w dorosłość, o jakim wiele osób mogło tylko pomarzyć. Obaj braci uczęszczali na Uniwersytet Columbia, gdzie Homer uzyskał tytuł z prawa morskiego, a Langley z chemii.

Ojciec rodzeństwa postanowił przeprowadzić się z rodziną do kamienicy w Harlemie (Nowy Jork). Małżeństwo Państw Collyer zakończyło się rozwodem. Ojciec wyprowadził się do nowego domu, zostawiając kamienicę swojej żonie i synom, którzy postanowili zostać przy matce. Po śmierci ojca odziedziczyli po nim sporo przedmiotów z jego praktyki lekarskiej. Wszystko to, przenieśli do swojej kamienicy. Może to był właśnie początek choroby, z którą przyszło im się zmagać przez całe swoje życie. 

Bracia nigdy nie założyli własnych rodzin. Po śmierci matki postanowili nadal mieszkać w kamienicy. Kilka lat po pogrzebie rodziców prowadzili całkiem normalne życie. Uczęszczali do kościoła, pracowali, wychodzili do świata. To wszystko zmieniło się w momencie, kiedy starszy z braci w wyniku krwotoku stracił wzrok. Langley postanowił się nim opiekować. To był początek końca ich życia społecznego. Coraz bardziej wycofywali się ze świata, a dnie spędzali sami w czterech ścianach. Takie zachowanie było powodem do plotek dla u ciekawskich dzieci, które rzucały sobie wyzwanie, aby zajrzeć do słynnej już rezydencji braci Collyer. Zaczęto wybijać okna kamienicy, a coraz więcej osób próbowało się tam włamać. Langley utworzył w mieszkaniu szereg pułapek na włamywaczy.

Życie i śmieci  

Dopiero nocą młodszy brat opuszczał dom w poszukiwaniu jedzenia i nowych zdobyczy. Z czasem ich dom został wypełniony po sufit śmieciami, a sami żyli w swojego rodzaju gniazdach zbudowanych z odpadków. 

Langley nie dopuszczał nikogo do Homera, obaj nie chcieli skorzystać z pomocy lekarzy. Zdali się na samych siebie. 

Bracia Collyer i śmierć

W marcu 1947 roku  policja otrzymała informację od anonimowej osoby, że w domu rodzeństwa Collyer znajduje się ciało, a przykry zapach utrudnia sąsiadom życie. 

Tego, co znajdowało się po drugiej stronie drzwi, nikt się nie spodziewała. Po dostaniu się do domu przez okno na drugim piętrze policja ujrzała stos śmieci. Do odblokowania drogi potrzebnych było 7 ludzi. Po 5 godzinach znaleziono ciało mężczyzny. Koroner stwierdził, że zgon nastąpił dziesięć godzin wcześniej, a przyczyną odejścia był głód i choroby serca. Zaczęły się poszukiwania drugiego brata, a brak jego obecności na pogrzebie, mocno zaniepokoił policję. 

Zawartość rezydencji braci Collyer

Dom braci Collyer nadal wypełniony był najróżniejszymi śmieciami. Ekipa porządkowa dniami wynosiła z niego pudełka, gazety, części samochodowe, zardzewiałe druty, sprężyny, stare materace, metalowe skrzynie i inne przedmioty, które nałogowo przynosił do domu Langley Collyer. 7 dni po pogrzebie starszego brata, pracownik porządkujący mieszkanie, odkrył ciało. Młodszy brat leżał w niewielkim tunelu wydrążonym wśród śmieci. Jak później stwierdził koroner, w trakcie próby dostarczenia bratu jedzenia, musiał wpaść w jedną ze swoich pułapek. Został przygnieciony stertą gazet i metalowymi skrzyniami. Zginął w wyniku uduszenia. 

Ekipa porządkowa wyniosła z domu rodzeństwa 120 ton śmieci. Zawartość rzeczy była zarówno imponująca, jak i przerażająca. Langley Collyer nałogowo przynosił do domu wszystko, co znalazł. Od zepsutego sprzętu elektronicznego, części Forda T, sprzętu fotograficznego, zardzewiałych rowerów, kolekcji pistoletów, spreparowanych ludzkich narządów, aż po stare jedzenie, puszki, butelki i czasopisma znalezione na śmietniku. Dom braci zaczął popadać w coraz większą ruinę. Z czasem zagrożenie pożarowe było zbyt duże. Kamienicę zrównano z ziemią, a dzisiaj w tym miejscu zobaczymy niewielki park. 

Bracia zostali pochowani na tym samym cmentarzu, co rodzice. 

Więcej na temat syllogomani przeczytaj tutaj: Syllogomania, czym jest?

Syllogomania zakończyła dwa ludzkie życia

Ich przejmująca historia pokazuje z jednej strony braterską miłość, z drugiej ogromne problemy i chorobę, która doprowadziła ich do osamotnienia. Myśląc o nałogowych zbieraczach, często mamy przed oczami osoby gorzej sytuowane, które rozpaczliwie w odpadach próbują znaleźć większą wartość. Na syllogomanię cierpieć może każdy, również (a może zwłaszcza) osoby majętne i dobrze wykształcone.