Choć od świąt minęło już trochę czasu, dla mnie temat prezentów jest wciąż aktualny. Przede mną dwa ważne dni – moje urodziny i męża, tydzień po tygodniu. Rozmyślając nad tym co sprezentować ukochanemu, odwróciłam sytuacje i zadałam sobie pytanie – co ja chciałabym dostać? Udało mi się wyszczególnić trzy kategorie prezentów idealnych dla minimalistów, dla osób, których gust ciężko nam wyczuć lub dla przyjaciół, którzy w zasadzie wszystko już mają. Legenda: $ – tanio, $$ – średnio tanio, $$$ – trochę drożej.
Coś co można zjeść $
Powiecie – banał, za skromne.Odpowiem Wam – czy cena czekoladek Lindor jest skromna? No nie! I o to chodzi. To niepowtarzalna okazja, żeby zdobyć słodycze de luxe. Nie oszukujmy się, czy jak masz ochotę na coś słodkiego kupisz sobie praliny za trzy dychy czy Snicersa? No właśnie.
Coś co można zużyć $$
Tu wkraczają kosmetyki i nie mówię tu o zestawie dezodorantów. Odradzam też zapach suszonej śliwki wymieszanej z lawendą i limonką. Wybierz jakiś neutralny zapach, taki który podpasuje każdemu. W najgorszym razie obdarowany będzie smarował balsamem do ciała tylko pięty, a żel pod prysznic posłuży jako mydło do rąk. Najważniejsze, że nic się nie zmarnuje! Minimalizm i zero waste w jednym.
Coś czego można doświadczyć $$$
Kategoria najdroższa, choć tak naprawdę to zależy od Twojej kreatywności. Zacznijmy od takich klasyków jak bon na masaż twarzy/głowy – mój mąż dostał raz taki i poszliśmy we dwoje. Super doświadczenie, które pamiętam do dziś. Jak znasz kogoś słabo, wstrzymaj się z bonem na skok ze spadochronem – dla mnie byłby to prezent koszmarów. Z tańszych opcji – wypisz na zdobnej kartce zaproszenie na lody/drinka, to piękny pretekst do spędzenia czasu z daną osobą. Na koniec, wracając do wspomnianej wcześniej kreatywności i zaprzeczając trochę kategorii cenowej, którą wyżej podałam – pomysł na prezent dla współlokatora kiedy jesteś totalnie spłukany. Potrzebujesz tylko trochę samozaparcia, długopisu i karki, na której napiszesz: Będę wyrzucać śmieci przez najbliższe pół roku. Sto lat! Głupie? Ja bym się cieszyła.
Dodalibyście jakieś pomysły na prezenty, które nie będą kurzyć się na półkach lub zalegać w szafie? Dajcie znać 🙂
Ja bym dorzuciła jeszcze książki i vouchery do sklepów też często są dobrym rozwiązaniem.
Fakt, mój mąż do dziś wspomina gwiazdkowy prezent sprzed roku. Podarowałam mu czekoladki o których wspomniałaś wymieszane z karteczkami z krótkimi zdaniami za co go cenię. Wszystko zapakowałam w kartonowe pudełeczko po czymś tam, które ozdobiłam świątecznie wspólnie z dziećmi. W tym roku prezent był skromniejszy, mąż otrzymał wielką butlę Coca Coli, którą uwielbia, ale szkoda mu na nią kasy i zdrowia i bardzo rzadko kupuje sobie małą butelkę. Wpadłam na ten pomysł podczas zakupów i jednocześnie z moim starszym synem. Pomysł był strzałem w 10. Mamy też jeszcze jeden sposób, bo wysyłamy sobie e-mail z rzeczą, która jest nam potrzebna, przeważnie dlatego, że się zniszczyła, więc zazwyczaj to będzie albo wielki kubek (bo ulubiony się stłukł) albo patelnia albo komplet bielizny itp. Nam to rozwiązanie pasuje.