Cierpię na dziwną dolegliwość, jaką jest życiowe utrudnianie prostych spraw i maksymalne odrzucanie sytuacji łatwych i przyjemnych. Co ciekawe, mój problem uświadomiły mi lody o smaku ciasteczkowym.
Jestem prostym człowiekiem. Jak na prostego człowieka przystało, lubię smacznie zjeść i się wyspać. Zobrazuję to jeszcze dosadniej. Moje ulubione smaki lodów to pistacja i wanilia. Jak myślicie, jak często zamawiałam je w lodziarni w te wakacje?
Utrudniam sobie, bo tak
Najpierw stanę przed witryną. Minuty trwają jak godziny, a kiedy pierwsza kropla potu spłynie mi po skroni, decyduję się na dwie gałki o smaku słonego nerkowca i ciasteczkowego zabójcę linii z dodatkiem kawałków czekolady.
Rezultat?
Zawsze żałuję tego wyboru. Jest mi ciężko, cały zestaw był za słodki, a wszystko się niemiłosiernie lepi. Zabawne jest też to, że zawsze wiem, że będzie to wybór, którego będę żałować. Dlaczego więc sama sobie to robię? Z powodu tego głosiku w głowie, który mówi mi, że skoro mam coś lepszego, coś innego, coś bardziej ✨ naj ✨ do wyboru, to wybór prostej pistacji, czy wanilii byłby naiwny i głupi. A co jak co, ja przecież naiwniakiem nie jestem.
Upraszczanie sobie życia jest trudne
Ta przepychanka sama ze sobą mocno uświadomiła mi, że lubię utrudniać sobie życie. O wybieraniu rzeczy lub byciu w sytuacjach, które nie zawsze są dla mnie korzystne nie wspomnę. Znacie to uczucie, kiedy postanawiacie zrobić pyszne ciasto, ale nie przeczytacie przepisu do końca? W efekcie produkty suche i mokre ląduje w jednej misce, a powinny być starannie odseparowane niczym czerwona skarpetka od białego prania. Ostatecznie zamiast pysznego ciasta kończysz z zakalcem, naburmuszoną miną i stertą garów do sprzątania.
A wystarczyło przeczytać przepis do końca, tak samo, jak wystarczyło nie przeglądać tik toków 3 godziny przed snem, aby się wyspać, ale o tym pisałam więcej we wpisie: Higiena snu powinna być minimalistyczna.
Prosta kuchnia, to mniej frustracji w życiu
Upraszczanie sobie życia to również brak kombinowania z nowymi dietami. Lubię kuchnię jarską, a najlepiej sprawdzają mi się dania z kaszą i warzywami. Fajnie spróbować czasem nowych smaków i poeksperymentować w kuchni. Jednak poupychane w szafce liście nori, płatki ryżowe, czy grzybki mung, pokazują mi, że czasem na siłę staram się przedobrzyć.
Jakiś czas temu na blogu simplicite, a dokładnie we wpisie: 13 (moich) sposobów na uproszczenie sobie życia, przeczytałam o tym, że autorka tekstu codziennie na śniadanie je owsiankę. To takie proste i łatwe, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ja, który notorycznie zapomina śniadania do pracy. W wyniku czego kończę na musie, batonie lub jogurcie z żabki.
Upraszczanie sobie życia to wyrzucenie dziurawych skarpet, poplamionych ubrań, brak kombinowania z kosmetykami do pielęgnacji. Przede wszystkim to rezygnacja z czynności, które wymagają od nas większej pracy i zaangażowania, ale nie przynoszą żadnych pozytywnych rezultatów.
Jestem ślamazarnym uczniem. Uczę się powoli, ale umiem z tego wyciągać wnioski. Dlatego powoli moje życie staje się prostsze i mam nadzieję, że za kilka lat bez wyrzutów wezmę lody pistacjowe.