Jednego jestem pewna – nikt mojego życia nie zekranizuje. Daleko mi do rewolucyjnych osiągnięć, wybuchów i pościgów. Moja codzienność mogłaby nawet być przez wielu określona jako wybitnie nudna. A jednak nauczyłam się dostrzegać w niej wiele pozytywów, które pozwalają mi docenić to, co mam.
Rodzina i przyjaciele
Pierwsza i najważniejsza kwestia, za którą dziękuję każdego dnia – moja rodzina. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że mam dookoła ludzi, z którymi zawsze mogę porozmawiać. Staram się nie utrzymywać kontaktów z ludźmi, którzy wpływają na mnie negatywnie i unikać jak ognia toksyków. Na całe szczęście los mi takich osób za wiele na drodze nie stawia.
Cisza
Nie ma nic cudowniejszego niż na krótką chwilę odciąć się od otaczającego świata i pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Uwielbiam tę krótką chwilę w ciągu dnia, kiedy mogę cieszyć się świętym spokojem. Mam czasem poczucie, że mimowolnie w wielu sytuacjach rezygnujemy z ciszy. W samochodzie puszczamy głośną muzykę, po przebudzeniu oglądamy rolki lub w drodze do pracy przesłuchujemy motywacyjne podcasty. Głowie najlepiej robi cisza, to w niej najlepiej mi się pracuje, skupia i realizuje pomysły, które mają ręce i nogi. Dlatego, kiedy tylko nadarza się okazja, wybieram spokój.
Dostrzegam moje otoczenie
Tam, gdzie tylko mogę, zawsze wybieram spacer. Do mojej pracy mam około 30 minut na pieszo. Codziennie pokonując tę samą trasę, nauczyłam się dostrzegać te same wydarzenia, dzięki którym mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Każdy dzień zaczynam od powiedzenia dzień dobry mojej sąsiadce, która jest na spacerze ze swoim cocker-spanielem, następnie mijam opiekunkę dwóch psów, które podążają za nią krok w krok. Mniej więcej w połowie drogi wyprzedza mnie około 70-letni pan w kasku i okularach słonecznych, który pomyka gdzieś na swojej hulajnodze ze specjalnie zamontowanym siedzeniem. W międzyczasie spotykam też niepracujących mężczyzn, którzy już o 7.30 dywagują nad czymś pod osiedlowym sklepikiem i jedną uczennicę szkoły średniej, która zawsze idzie ze słuchawkami na uszach.
Trochę jak w Dniu Świstaka, mam czasem poczucie, że każdy dzień jest taki sam. Z drugiej jednak strony dostrzeganie tego, co jest dookoła mnie, daje mi poczucie bycia częścią większej układanki. Mam również wrażenie, że z każdym miesiącem dodaję do niej nowy element.
Ulubiona bluzka
Myślę, że większość ubrań w mojej szafie to rzeczy, które noszę z przyjemnością. Za każdym razem, kiedy staję przed szafą wiem, że niezależnie od tego, co wyciągnę, będę czuła się w tym dobrze. Chociaż moda nigdy nie była moim konikiem, to wyrobiłam sobie styl, w którym czuję się komfortowo. Takie małe docenianie codzienności może naprawdę poprawić humor.
Gdyby się tak głęboko zastanowić w naszym otoczeniu jest wiele osób, wydarzeń, rzeczy, za które możemy być wdzięczni. Czasem trzeba tylko być bardziej uważnym.