Rok bez zakupów to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Przygotowując się do tego wyzwania, wiedziałam, że jego celem nie będzie oszczędność pieniędzy, lecz nauczenie się wykorzystywania tego, co już mam. Niestety, nie jest tak prosto i przyjemnie, jak myślałam. Rzeczy w moim domu nadal się materializują – czy tego chcę, czy nie.
Czy zupełnie zrezygnowałam z kupowania rzeczy?
W trakcie wyzwania rok bez zakupów nie kupiłam nowych książek, ubrań ani dodatków odzieżowych. W bibliotece mam wszystko, czego potrzebuję. Z moją garderobą jest już gorzej. Większość moich adidasów powoli zamienia się w rozklekotane człapcie, co doprowadza mnie do lekkiej frustracji. Zdaję sobie jednak sprawę, że kupno nowego obuwia to rozwiązanie tymczasowe. Niestety mam ogromne predyspozycje do szybkiego niszczenia wszelkich sportowych butów. W stacjonarnych sklepach nie mogę znaleźć nic, co służyłoby mi przez lata. Rozważam inwestycję w barefooty i – gdyby nie moje wyzwanie – pewnie codziennie spędzałabym godziny na analizowaniu, czy ten zakup jest wart swojej ceny i czy będę się dobrze czuła w tak niestandardowym obuwiu.
I właśnie w tym miejscu pojawia się problem.
Jeśli moje obecne buty się nie rozpadną, nie planuję większych zakupów w 2025 roku.
O ile nie robię dużych zakupów, to wciąż zdarzają mi się małe „pierdółki”. Od początku roku kupiłam pomadkę ochronną, dodatki do Simsów, komiks, a z wakacji w Turcji przywiozłam dwa magnesiki i koraliki. Nie jest tego dużo i wciąż mogę uznać swoje wyzwanie za sukces. Chcę jednak uczciwie przyznać, że nadal zdarza mi się wydawać pieniądze na zbędne rzeczy.
Przeczytaj również: Rok bez zakupów – podsumowanie stycznia
Rzeczy materializują się same
Wraz z nadejściem wiosny w moim domu pojawia się coraz więcej kwiatów. Większość bukietów trzymałam w butelkach po wodzie, słoikach lub kuflach po piwie. O ile takie rozwiązanie jest w porządku, to jednak nie cieszy oka tak, jak ładny wazonik. Już miałam się złamać i kupić jeden na promocji za 13 zł. Nagle uświadomiłam sobie, że w moim rodzinnym domu jest cała sterta kryształów.
I właśnie to wyzwanie pokazuje mi, że jeśli czegoś naprawdę potrzebuję, to w 90% przypadków ktoś już to ma. Co więcej, zapewne mu to zupełnie niepotrzebne. Moja mama z ulgą przyjęła informację, że zabiorę od niej kilka rzeczy.
I tu pojawił się kolejny problem – przyszłam po wazon, a wyszłam z najprzeróżniejszymi rzeczami.
Ciągle też trafiają do mnie ubrania po kimś lub takie otrzymane w prezencie.
Zgodnie z wszelkimi poradnikami powinnam stanowczo odmawiać ich przyjmowania, ale nie lubię sprawiać komuś przykrości – zwłaszcza rodzicom. I tak w mojej szafie pojawiły się dodatkowe skarpetki, sukienki, a nawet plastikowy breloczek z salonu gier, który dostałam od miłego barmana jako prezent.
Rok bez zakupów to mój cel w 2025 roku?
Mam poczucie, że im bardziej staram się unikać nowych rzeczy w domu, tym więcej ich się pojawia.
Rok bez zakupów to bardzo dobry pretekst, by wykorzystać w domu wszystko, co już mam, i nie kupować nowości.
Zamiast nowych ścierek mogę wykorzystać stare bawełniane bluzki (które nie nadają się do oddania), a resztki wosku przetopić na świeczki. Ostatnio zrobiłam trzy – zyskały drugie życie, a ja nie musiałam kupować nowych.
Jak się okazuje, wciąż mam się w co ubrać, a frustracja związana z brakiem dobrej jakości w sklepach już mnie nie dotyczy.
Nie jestem zadowolona ze swojej garderoby, ale przez ostatnie lata częściej zdarzało mi się robić nietrafione zakupy.
Dlatego naprawdę cieszy mnie to, że teraz nie muszę się z tym męczyć. Mogę lepiej poznać swój styl i, na podstawie tego, co mam, określić, co naprawdę lubię nosić.
Inspirujący tekst 😊 Mam podobnie z ubraniami i nie tylko – nie umiem odmawiać, żeby nie sprawiać przykrości 😕
To nie jest prosty temat, zwłaszcza gdy po drugiej stronie osoba ma szczere intencje. Początkowo chciałam być stanowcza i mówiłam wprost, że czegoś nie chcę i nie potrzebuję, ale i to nie pomogło. 😅 Dziękuję za miły komentarz.