Zakupy to coś, co ciągle mi chodzi po głowie. Obiektywnie patrząc, mam mało rzeczy. Jednak wiem, że sporo mi brakuje. Jesień mocno pokazała mi, że brakuje mi swetra, bluzy, czy cieplejszych dresów do chodzenia po domu.
Nie lubię robić zakupów. Im bardziej staram się kupować racjonalnie, tym więcej czasu mi to zajmuje. Poszukiwanie idealnego swetra z drugiej ręki lub bluzek wykonanych z certyfikowanej bawełny mocno wydłuża moje poszukiwania. Nie tylko czas jest frustrujący, ale i kompromisy.
Świadome zakupy to koszmar
Ostatnio dużo słucham i czytam o tym, jak produkowane są ubrania. Chemia w tekstyliach, złe traktowanie pracowników, kiepski skład ubrań. To wszystko sprawia, że odwracam się od sklepów z szybką modą. Niestety, etyczna moda produkowana w Polsce kosztuje, i to nie małe pieniądze. Kupowanie rzeczy z drugiej ręki jest super, niestety wybór zawsze jest bardziej ograniczony. Nie zliczę wszystkich minut, które poświęciłam na dodawanie do wirtualnego koszyka, który później opuszczałam na wieki.
Z jednej strony mam poczucie, że uwolniłam się od nadmiaru i potrzeby ciągłego kupowania. Z drugiej jednak strony, kiedy pojawia się realna potrzeba kupienia czegoś, wiem, że czekają mnie dni lub tygodnie przeglądania i wybierania idealnej rzeczy, która ostatecznie i tak nie trafi do rankingu ulubionych rzeczy.
Wieczne poczucie braku
Jeśli obserwujecie mnie na Instagramie @niewiele.pl pewnie wiecie, że jestem w trakcie remontu. Brak jednego pomieszczenia, wprowadza chaos w całym domu. Chwilowo nie mamy szafy w przedpokoju, a to oznacza, że każdy pokój jest opakowany przez kurtki, worki z ubraniami i buty. Mop i szczotka nie mają swojego miejsca, a ja czuję się coraz bardziej przytłoczona. Zaczynam więc myśleć o kupnie szafy, organizerów, może jakiegoś e-booka o przechowywaniu rzeczy?
Potrzeba kupienia jednej rzeczy, rodzi za sobą kolejne.
Do darmowej wysyłki brakuje Ci 64 zł
Potrzebuję bluzki, godziny poszukiwań, sprawdzanie składów i w końcu mam. Znalazłam idealną. Cena nie zwala z nóg, certyfikat jest, biorę. I nagle wyświetla mi się komunikat, że do darmowej wysyłki potrzebuję 64 zł. Klikam przycisk: kontynuuj zakupy i szukam, może coś jeszcze się znajdzie.
Policzenie wszystkich swoich rzeczy uświadomiło mi, jak wiele czasu poświęcam na myślenie o zakupach. Przecież te wszystkie 150 przedmiotów w moim otoczeniu, to rzeczy, którym musiałam kiedyś powiedzieć tak.
Przyglądam się ostatnio swoim nawykom. Zaskoczyło mnie to, jak często wyszukuję rzeczy, których nie chcę kupić. Ktoś ma fajny sweter? Wejdę, tylko przejrzę, jakie są modele.
Zastanawiam się, czy to dziwne zachowanie nie jest rezultatem wystawiania się na wszechobecną reklamę. Z każdej strony atakują mnie filmy, w których ktoś pokazuje swoje zakupy, zdjęcia dziewczyn w super ubraniach, a relaks z ulubiona youtuberką przerwany jest krótką wzmianką o sponsorze odcinka – producencie perfum, biżuterii czy organicznych produktów do higieny intymnej.
Jak się okazuje, jestem mniej odporna na reklamy, niż myślałam.
Jeśli przeczytałaś do końca, będę ogromnie wdzięczna za komentarz. To dla mnie znak, że jesteś tutaj, a moje teksty trafiają do ludzi.